O powrocie do domu i nie tylko...

Po porodzie nie mogłam doczekać się naszego wyjścia ze szpitala, ale też zadawałam sobie pytanie "Czy dam radę?"

Kiedy pielęgniarka przyniosła nam Majkę po zważeniu z usuniętą klamrą z pępka, oznajmiła, że zanim wyjdziemy do domu mamy niespodziankę... w pieluszce... i to jeszcze ze smółką :D
Przewinęliśmy ją i zaczęliśmy przebierać w ciuszki do wyjścia.
Byliśmy tak zestresowani nie wiedząc jak chwycić tą kruszynkę, jak pajaca przełożyć przez główkę a potem włożyć rączki w rękawki....
Człowiek niby wszystko wiedział co i jak, wydawało się, że jest do tego przygotowany, ale kiedy przychodzi co do czego to głupieje, zapomina wszystko co się do tej pory nauczył! :P



Gdy dojechaliśmy do domu, w windzie jechała sąsiadka z córeczką mieszkająca piętro niżej i zaczęła wypytywać o szczegóły. Na końcu stwierdziła, że nie wyglądam na taką która by dwa dni wcześniej rodziła i w sumie ja tak też się tak czułam, byłam naładowana dawką endorfin!
Ta cała radość, że wreszcie wracamy pierwszy raz w trójkę do domu, że za chwile pokażemy Majkę naszym futrzanym domownikom sprawiła, że nie zapomniałam o tym jaka jestem zmęczona (bo zamiast spać wolałam non-stop patrzeć na moją córeczkę), nie myślałam o tym jak boli mnie krocze po szyciu ani jak się garbię z powodu ciężkich, wypełnionych mlekiem piersi.
Bo właśnie, te piersi strasznie ciągnęły mnie do przodu, nie potrafiłam chodzić wyprostowana i trochę czasu minęło zanim się tego nauczyłam.





Cały wieczór wpatrywaliśmy się w śpiącą Majeczkę, nie mogliśmy uwierzyć, że już jest tu z nami, jednocześnie przyzwyczajając się do myśli, że od teraz zaczynamy nowe życie. 

Najpiękniejszy widok dla mnie tego dnia był w momencie kiedy pierwszy raz włożyliśmy ją do łóżeczka, które przygotowane czekało na nią już od dłuższego czasu.



Pierwsza kąpiel? Wszystko czego nauczyliśmy się w szkole rodzenia zostało zapomniane - więc trzeba było improwizować ;)
Dopiero gdy po weekendzie przyszła do nas położna, weryfikowaliśmy to co robimy dobrze, a co można robić jeszcze lepiej i prościej.
Ogólnie kąpiel od początku do chwili obecnej to zadanie Taty :)




Miałam do naszej Położnej ogromne zaufanie. Znaliśmy się ze szkoły rodzenia, więc było nam łatwiej, ale mogliśmy do niej zawsze zadzwonić kiedy były jakieś pytania.


Wiedziałam, że będę musiała temu wszystkiemu sama sprostać w ciągu dnia, bo L. ma swoją działalność i musiał pracować. Te kilka dni, które miał wolne i tak spędził na załatwianiu spraw urzędowych związanych z narodzinami Majki.
A ja jak to ja... zamiast spać kiedy dziecko śpi to w tym czasie musiałam poodkurzać, zrobić pranie, a potem zgarniałam ochrzan od Teściowej, że nie mogę dźwigać ani się przemęczać bo przecież byłam szyta :D
Dlatego słuchałam się jej i robiłam wszystko lajtowo :)
Wybawieniem były dla nas obiadki które nam dostarczała na zmianę z Teściem.... mmm to był pyszny czas :D
Nie wyobrażałam sobie wtedy stać w kuchni i gotować cokolwiek.


Oprócz tego wszystkiego żyłam też porodami kolejnych koleżanek z naszego październikowego forum. Cały czas ze sobą pisałyśmy, doradzałyśmy i tak 24 godziny na dobę, bo w nocy nawet podczas nocnego karmienia zawsze któraś coś pisała :D

A Majka, to był mały aniołek, w ogóle nie płakała i na szczęście nie miała kolek.
Dawaliśmy sobie radę i nie było tak źle.
Kolejny raz uświadomiłam sobie, że nie ma co martwić się na zapas :)
Okazało się, że daję radę ogarnąć małą, ugotować obiad, posprzątać, pójść na spacer i na zakupy.
Wszystko było do zrobienia. Najważniejsze to nauczyć się jak dobrze zorganizować pewne sprawy i przyzwyczaić do nowej sytuacji. Raz lepiej, raz gorzej ale do przodu :)
Nawet wtedy gdy Majka spała krótko a często, wkładałam ją w leżaczek, ona sobie obserwowała po swojemu świat podczas gdy ja gotowałam obiad czy wieszałam pranie.

Przez to, że urodziła się po terminie, miała wysuszoną skórę więc często smarowałam ją oliwką.
Żółtaczka była fizjologiczna, dlatego Położna doradziła, żeby wystawiać Małą na słońce, wtedy szybciej zniknie. Na szczęście pogoda była piękna, salon mamy wtedy nasłoneczniony i organizowałam Majce naturalne solarium :D




Były też sprawy, które bardzo przeżywałam, takie jak to, że kikut pępowinowy nie chciał odpaść.
Bałam się, że będzie trzeba go usuwać chirurgicznie bo cały czas trzymał się bardzo mocno.
Aż wreszcie odpadł! W 6 tygodniu, więc odetchnęliśmy z ulgą ale nie na długo... 


Kolejna rzecz z którą się zmagaliśmy do trądzik niemowlęcy.
Trwał on ok. miesiąc czasu, przez niego Majki policzki zrobiły się suche, czerwone, próbowaliśmy wszystkiego. Nie jadłam nabiału przez dwa tygodnie, żeby sprawdzić czy to czasem nie skaza białkowa, ale to nic nie dało. Ostatecznie użycie maści Alantan Plus zdziałało cuda i w kilka dni Jej policzki zrobiły się śliczne i gładziutkie :)



Tak wyglądał u nas trądzik...

Ale żeby nie było tak łatwo nadszedł czas na ciemieniuchę!! :v
Stosowaliśmy wszystkie polecane specyfiki, od Olejuszki, Ziajki, Emolium, po oliwę z oliwek, wyczesywanie.. wszystko na nic. Dopiero dr. pediatra kazała nam podczas kąpieli gdy skóra się na moczy zdrapywać ciemieniuchę paznokciem i co? I Sukces! :v


Majka po nasmarowaniu główki oliwą z oliwek i nałożonej czapeczce żeby pod wpływem temperatury skóra główki zmiękła... JOŁ JOŁ :D
Te wszystkie rzeczy dużo nas nauczyły.
Były słabsze dni, kiedy rozkładałam ręce, bo nie wiedziałam co mam robić, jak jej pomóc żeby te dolegliwości wreszcie ustąpiły, ale wiedziałam, że przecież nie będą trwać wiecznie i musi być jakiś sposób żeby je wyleczyć. 

Tak też było, potrzebny był tylko czas.
Czas dzięki któremu nauczyliśmy się jak sobie z tym wszystkim radzić, zdobyliśmy doświadczenie i mam nadzieję, że w przyszłości przy drugim dziecku, będziemy starali się podchodzić do tych sytuacji mniej emocjonalnie :)

4 komentarze :

  1. A Maja zawsze ma ten rozkoszny uśmiech :-D

    Podobno nie można drapać ciemieniuchy bo można uszkodzić delikatną skórę.


    Kiedy to był jak takie Maleństwo miałam w donu, teraz to już prawie 14-miesięczny Maluch.
    Przez ciemieniuche też przechodzilismy ale była delikatna.


    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie bałam się zdrapywania bo trochę się naczytałam do momentu aż pediatra nie kazała tak robić. U nas już była grubsza sytuacja i nie było innego wyjścia jak zdrapywanie podczas kąpieli.

      Usuń
  2. Jejku ** Jaki słodziak <3 Gratuluję takiego ślicznego bobaska :)
    Zapraszam również do mnie :) testacja.blogspot.com
    PS> oczywiście obserwuję :)
    Zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń

Maj-Ka-Love © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka