"Radość na placu zabaw !!!" - KONKURS :)

UWAGA!!! KONKURS u Majkowe Love pod tytułem:

"Radość na placu zabaw!!!" :)

Konkurs trwa od 29.08.2014 - 19.09.2014 do godziny 21:00


Zasady uczestnictwa w konkursie:


1. Polubienie stron naszych sponsorów (lista u dole postu)

2. Polubienie plakatu konkursowego (który jest powyżej TU).
3. Przysłanie zdjęcia* SWOJEGO dziecka/dzieci radosnego, uśmiechniętego, bawiącego się na placu zabaw - liczymy na Waszą kreatywność i pomysłowość ;) 
Zgłoszenia wysyłać należy na adres: majkowelove@gmail.com

W tytule maila należy wpisać "RADOŚĆ NA PLACU ZABAW", a w treści imię i nazwisko osoby która bierze udział w konkursie oraz imię i wiek dziecka/dzieci i link do swojego profilu na Facebook'u.

* Można przysłać maksymalnie jedno zdjęcie.
* Zdjęcia muszą być waszą własnością, nie mogą być ściągnięte z internetu!!!

* Nie mogą być to kolaże ani fotomontaże!
* Zdjęcia nie mogły brać wcześniej udziału w innych konkursach oraz nie mogą pochodzić z profesjonalnych sesji zdjęciowych!


4. Sponsorzy również mogą brać udział w konkursie, przy zgłoszeniu należy napisać którą nagrodę sponsorują.

- Zdjęcia można przysyłać do 19.09.2014 do godz 21:00

Na bieżąco uzupełniany będzie album z nadesłanymi fotkami 
- Ogłoszenie wyników konkursu 20.09.2014 r. godz. 21:00
- Nagrodzone zdjęcia zostaną wybrane przez grono rodzinne Majkowe Love :)

UWAGA! Autor zdjęcia które zbierze najwięcej głosów (lubię to!) otrzyma nagrodę specjalną od Majkowe Love :)

* podczas zbierania "lajków" korzystanie ze stron typu "lajk za lajk" jest  ZABRONIONE i grozi usunięciem zgłoszenia konkursowego z galerii.

- Każdy uczestnik pod swoim zdjęciem konkursowym może zasugerować, które nagrody podobają mu się najbardziej.


- Po ogłoszeniu wyników, każda wygrana osoba ma 7 dni na zgłoszenie się do danego sponsora (jeśli tego nie zrobi, nagroda będzie przekazana innej osobie).


- Zachęcamy do polubienia naszej strony oraz publicznego udostępniania plakatu konkursowego! :)


- Każdy uczestnik, który wysyła do nas swoje zgłoszenie deklaruje, że zapoznał się z regulaminem, spełnia jego warunki oraz wyraża zgodę na publikację zdjęcia.


- Nagrody będą wysyłane tylko na terenie Polski.


- Konkurs nie jest sponsorowany ani prowadzony przez Facebook i nie jest z nim związany.


- Organizator ma prawo do zmiany niniejszego regulaminu w dowolnej chwili trwania konkursu.



Lista sponsorów:




Spineczka (kolor wybiera sponsor)


Zawieszka w kształcie serduszka z wyhaftowanym na życzenie zwycięzcy imieniem. Kolorystyka do wyboru: różowa lub niebieska. Wielkość serduszka: 11x13cm. Wypełnienie: miękkie włókno poliestrowe. Zawieszka posiada uszko do zawieszenia oraz ozdobny chwościk.








Usypiacz :)
Jest mięciutki i bardzo miły w dotyku, jest niewielkich rozmiarów i pasuje do rączki każdego szkraba. Usypiacz nie jest wypchany, dzięki czemu nie będzie przeszkadzać podczas snu, nawet gdy dziecko się na nim położy.
Usypiacz wspaniale utula do snu, nawet najbardziej rozbrykanego szkraba. Potrafi opowiadać bajki, śpiewać kołysanki, lubi się przytulać i dłuuugo spać :- )Można go ściskać, zgniatać, ciągać za uszy i łapki.
Materiał: Maskotka została wykonana z polaru oraz dzianiny futerkowej, dzięki czemu jest niezwykle miękka i miła w dotyku. Maskotka nie jest niczym wypełniona, nie zawiera żadnych twardych, ostrych elementów.
Maskotka przeznaczona dla dzieci już od urodzenia :)






Śliczna czerwona opaska w białe groszki :)




Piękne gumeczki dla dziewczynki :)




Cudne gumki - kwiatki :)




Zestaw szkolny: dwa ołówki z gwiazdkami, dwa ołówki z tabliczką mnożenia  i długopis- z zawieszkami w postaci połyskujących kamyczków + metalowa sówka przy długopisie  Wszystko zawieszone na "niewidzialnej" nitce- ozdoby fajnie dyndają podczas pisania ;)



Rabat -25% na jednorazowe zakupy.


Nagroda niespodzianka :)


Śliczne spinki dla dziewczynki :)























Nagrodą są rabaty -20 % dla 3 osób na cały asortyment (jednorazowe zakupy).



Nagrodą są rabaty -20 % dla 2 osób na cały asortyment (jednorazowe zakupy) oraz
śliczny komplet gumeczek i spinek dla dziewczynki.




Jedna cudna opaska w wybranym przez siebie kolorze.


Nagroda w formie dowolnego napisu z dodatkami (serduszkami lub koniczynkami) - giga napis na ścianę!
Wysokość największej literki to 25 cm. Napis jest ręcznie wycięty z płyty MDF, a następnie ozdabiany farbami akrylowymi i papierem decoupage. W zestawia znajduje się taśma dwustronna za pomocą której napis można przymocować do ściany. Wzory napisów do wyboru.


Pani Żaneta - prywatny sponsor.Zestaw dwóch śliniaczków dla chłopca :)


Czas START!!! :D
Czytaj dalej

Koty i dzieci

Mamy dwa koty:
- Milionera (4 lata - tygrys) - jest z nami od początku wprowadzenia się do naszego mieszkania
- Migotkę (2 lata - czarna), która trafiła do nas nieplanowanie przed poczęciem Majki ;)
U mnie w domu koty były od zawsze, do dziś żyje w nim i ma się dobrze ponad 20 letnia kotka - Kajtka.
Przeprowadzając się do innego miasta i kupując z mężem mieszkanie, pragnęłam mieć kota.
L. na początku nie bardzo chciał się na to zgodzić, ponieważ miał o nich złe zdanie, ostatecznie jednak się przemógł i z okazji moich urodzin pojechaliśmy po Milionera :)
Od tego momentu zrozumiał, dlaczego tak uwielbiam te zwierzaki i sam się w nich zakochał hihi :D
Nigdy nie przyszła nam przez głowę myśl, aby oddać a już w ogóle porzucić kota, bo przyjdzie na świat nowy członek rodziny.
Wręcz przeciwnie, byliśmy bardzo ciekawi jak będą wyglądały ich relacje z małym dzieciołkiem. :)
Gdy byłam w ciąży Migotka uwielbiała przytulać się do mojego brzucha, mruczała niesamowicie, wiadomo - kotka :)
Po narodzinach Majki i powrocie ze szpitala Milioner trzymał się na dystans a Migotka chciała najchętniej obwąchać ją całą :)
Gdy tylko była okazja kładła się obok niej i spała, tak jakby chciała cały czas czuwać.
Z upływem czasu Miluś również się przekonał i coraz bardziej odważnie zaczął zbliżać do Majki.
Szybko ją zaakceptowali i traktują jak część swojego stada, nigdy nie zrobili żadnej krzywdy.
Teraz gdy Majka ma 10 miesięcy pozwalają jej na bardzo duuużo, w szczególności Migotka, a kiedy mają dosyć - uciekają :D
Naszym zadaniem jest nauczyć ją jak powinna delikatnie ich dotykać żeby nie sprawić bólu.
Rozczulają nas z L. obrazki gdy rano kociaki przybiegają do Majki, żeby się o nią połasić i poprzytulać ♥
Ich relacja jest niesamowita!
Migotka z Milionerem już są jej największymi przyjaciółmi :)
Taki kontakt uczy dziecka wrażliwości i wyjątkowego szacunku do zwierząt.

Poniższy tekst mówi wszystko, dlatego pragnę go w całości zacytować .... :)

Duża od Heni & Beni :)

"Kot(y) + dziecko

Minęły ponad 2 tygodnie od kiedy w domu jest nowy członek rodziny. Dziecko. Oj mówili mi, mówili… "dziecko i koty to złe połączenie". Najpierw oczywiście toksoplazmoza. Palce u rąk i nóg nie wystarczą, by zliczyć osoby, które mi o niej przypominały (często nie znając nawet dokładnie nazwy, ani co powoduje, ale coś słyszeli, że powinno się trzymać z daleka od kotów). Nigdy jej nie przeszłam, mam kontakt z kotami od dziecka, domowymi i bezdomnymi. Gdzie ta toksoplazmoza? Kota trzeba by zjeść na surowo, by się nią zarazić. Ewentualnie jego odchody! Trzeba by być totalnym brudasem. A i to niekoniecznie, bo kot jeszcze musi być nosicielem, o czym ludzie nie wiedzą. Szybciej złapiecie to cholerstwo na grillu u sąsiada z niedopieczonego kotleta lub nieumytych warzyw/owoców.


Co dalej? Bakterie, alergia? Znam dzieci, które były wychowane w sterylnych warunkach, niemal cieplarnianych. Zero zwierząt, otwartych okien, chuchane, dmuchane… pobyt w szpitalu raz w roku obowiązkowy, a bywało i częściej. Dodatkowo te dzieci były takie biedne. Nie wiedziały jak się zachować przy zwierzaku. Chciały pogłaskać, to było widać, ale matka słała już pioruny spojrzeniem, więc trzymały ręce przy sobie… smutne to.


Mówiono mi, żebym uważała na koty, bo ile się słyszy, że kot zadusił dziecko, przegryzł grdykę, no tak wiele razy słyszałam te legendy, ale wolę fakty niż mity… patrzę na moje dziecko i ciężko mi zlokalizować szyję, a co dopiero grdykę! Koty to skryci, super dobrze wyszkoleni zabójcy, oczywiście... Mam wrażenie, że kocyki są dużo niebezpieczniejsze aniżeli koty! 


Zadusi? Wskoczy na dziecko, położy się na nim? Jak? Patrzę na moje koty, obie chodzą obok dziecka jak przy jajku, uważają gdzie stąpają. Ewidentnie boją się nadepnąć choćby na nóżkę. Benia, ta co już sobie dzidzię ukochała, jest zawsze w pobliżu, albo chociaż w tym samym pokoju. Przychodzi, wącha, kładzie się obok. Jakoś nie wpadła na pomysł, by sobie robić z dziecka legowisko. Fakt, zawsze jesteśmy blisko, by w razie czego reagować. Nie ufamy tak do końca… ale czuję, że i tak nic się nie stanie. Te zwierzęta nie są głupie, co to to nie.

Piszę to, mała coś tam sobie „gulga” przez sen, a Benia zerka na nią co jakiś czas, jakby sprawdzała czy wszystko w porządku. Taka kocia niania. Benia-nia.

Obawiałam się ich reakcji na dziecko. Wiele czytałam na ten temat, jak sprawić, by nie doznały szoku. Włączałam im nawet płacz dziecka (sic!)! Będąc w szpitalu mąż zabierał z sobą rzeczy z zapachem małej, by mogły go poznać wcześniej. Henia nie była zbyt zainteresowana (jak i teraz… póki co), Benia wręcz przeciwnie, wąchała zapamiętale i była bardzo ciekawa co to takiego. Już pierwszego dnia leżała na łóżku razem z małą, ale to jest Benia. Dusza towarzystwa. Henia trzyma się z boku, czasem zajrzy co się dzieje, ale wybuchu miłości raczej nie widać na horyzoncie. Śmieszne, bo to reakcji Beni się bałam!


Twoja ciąża nie może być powodem do wyrzucenia(na to nie ma uzasadnienia poza sercem z kamienia) lub oddania kota. To głupota i okrucieństwo w jednym. Dając kotu dom bierzesz za niego odpowiedzialność. Powinien być dla ciebie jak członek rodziny, a nie rzecz, która w pewnych sytuacjach zaczyna zawadzać więc się jej pozbywasz. Koty są mądre, mają swoje uczucia, obdarzają nas zaufaniem i miłością, a wszelkie problemy są do przeskoczenia. To wciąż tylko (aż?) zwierzęta, ale nie oznacza to, że w ramach profilaktyki odcięcie dziecku kontaktu z nimi jest mądre. Uważam, że wręcz przeciwnie.


Z uszanowaniem,

Duża :)"

UWAGA!!! Dużo fotek! :D M&M - Migotka & Milioner
























M+M+M=♥ :)
Czytaj dalej

Pamiątki

Mam pudełko, średniej wielkości w którym gromadzę pamiątki, dla Niej.
Znajdują się w nim testy ciążowe, szpitalne opaski, kartki z narodzin, chrztu, imienin itp...
Gdy Majka była w brzuszku prowadziłam również kalendarz ciąży w którym zapisywałam wszystkie ważne wydarzenia z tamtego czasu.
Na bieżąco co miesiąc uzupełniam dwa pamiętniki Majki.
Foto-książki, albumy i inne drobiazgi.
Co Ona z nimi zrobi za 20 lat? Nie wiem.
Ja dziś chciałabym posiadać takie rzeczy z czasu gdy byłam w jej wieku, ale kiedyś nie było takiej "mody".
To są bezcenne pamiątki.
Może ucieszy się, mogąc porównać swoją dłoń z odciskami małych rączek kiedy miała dwa miesiące?
Gdy będzie sama w ciąży poczyta jakie przemyślenia miała jej mama nosząc ją pod sercem?
Mogę sobie dzisiaj marzyć - może to się spełni ;)
Nic mnie nie kosztuje gromadzenie tych wszystkich rzeczy, wręcz przeciwnie, ogromnie raduję się kiedy mogę co jakiś czas pooglądać zawartość pudełka :)







Jedyne moje pamiątki z czasu gdy byłam w Majki wieku to zdjęcia ;)
Z Mamą... :)

 ... i w czadowych paputkach !!! :D




Czytaj dalej

13 godzin w drodze po szczęście

Nie bałam się porodu. Wiedziałam, że skoro dziecko "jakoś weszło to i wyjść musi" :D
Bardziej obawiałam się, czy rozpoznam moment kiedy to się zacznie, czy będę wiedzieć, że to już.
Przewidywany termin porodu miałam na 6 października, niestety w tym czasie po badaniu u lekarza i KTG nie było żadnych oznak, że poród może się zacząć. Stosowałam różne metody aby choć trochę go wywołać  m. in. dużo sprzątałam, chodziłam na dłuugie spacery pod górkę a nawet tańczyłam.. nic z tego. Majce było w brzuchu za dobrze. Nie miałam nawet żadnych skurczy przepowiadających. Jedyne co mi doskwierało to ten ogromny brzuch, przez który ciężko było cokolwiek zrobić oraz wariactwa Majki i jej bolesne kopy!
Wieczorem w sobotę 12 października zaczęłam czuć jakby skurcze, ale sama nie byłam pewna czy to one, bo przecież nigdy w życiu ich nie miałam. :P Myślałam, że to jak zwykle Mała wyprostowała swoją nóżkę i stąd takie uczucie ;) Położyliśmy się z mężem spać, ale bóle zaczęły być coraz częstsze i regularne. Zaczęłam chodzić po pokoju, a jemu kazałam spać póki jeszcze nic się nie działo, żeby nabierał sił.
Była już noc, w między czasie czatowałam z przyjaciółmi i koleżanką z forum. Ponieważ miałam dodatni wynik GBS (a w tym wypadku jeśli rozpocznie się poród trzeba podać antybiotyk wcześniej) gdy skurcze były co 7 minut stwierdziłyśmy, że nie ma co, trzeba się zbierać, tym bardziej, że jechaliśmy do szpitala w innym mieście. Była 2 w nocy.
Podczas drogi odległość między skurczami zaczęła się wydłużać, więc mówię do męża: "no super, teraz mi powiedzą po co tam przyjechałam" :P
Na miejscu zostałam przyjęta. Akurat pech chciał, że trafiłam na położną (czarną owcę oddziału), która po podłączeniu do KTG stwierdziła, że jeszcze nie rodzę i ogólnie była bardzo nieprzyjemna.
Potem przyszedł świetny lekarz, zbadał mnie i powiedział jej żeby położyła mnie na sali dla kobiet po porodzie, nie na patologii ponieważ tu są wygodniejsze łóżka.
Sale 2-osobowe, z łazienką, naprawdę można było czuć się komfortowo.
Leżałam z dziewczyną, która musiała zostać w szpitalu, bo jej synek miał jeszcze dość mocną żółtaczkę, więc tylko biedna w kółko odciągała pokarm bo nie miała go przy sobie.
Nie mogłam spać, skurcze przepowiadające bolały bardzo mocno, regularnie co 10 minut, więc praktycznie drzemałam od skurczu do skurczu :P
Kilka razy dziennie byłam podłączana do KTG, badali mi wody płodowe, na szczęście były czyste.
Z racji niedzieli, nie było ordynatora - kazali chodzić. Skurcze nie odpuszczały.
Nadszedł poniedziałek, o 5 rano bolały tak mocno, że zostałam standardowo podłączona do KTG.
Skurcze nieporodowe, znowu trafiłam na dyżur tej niemiłej położnej, która mówi do mnie: "jak Ciebie teraz tak boli, to jak Ty przeżyjesz bóle porodowe!". Po tych słowach nie wytrzymałam, rozkleiłam się potwornie. Nie dość, że już 2 noc z rzędu nieprzespana, skurcze cały czas co 10 minut to jeszcze palnęła taki tekst. Gdy zobaczyła moją reakcję, przeprosiła i kazała mi się uspokoić.
Obchód, badanie ordynatora, stwierdził rozwarcie na centymetr, kazał dużo chodzić aż do kolejnego badania o 14:00.
No więc z mężem kolejne km po korytarzach.
Czas na badanie, wody czyste, rozwarcie nieco większe. Ordynator zaproponował próbę wywołania skurczy porodowych przez podanie mi oksytocyny. Zgodziłam się od razu.
Podano mi oxy, podziałało i się wtedy zaczęło.
Było po godz. 16:00. Przyjechał z pracy mąż a na nocną zmianę przyszła położna najlepsza na jaką mogłam trafić! Pani Irenka! :)

Skurcze bolały niesamowicie, w dodatku były krzyżowe, więc mężu cały czas masował mój kręgosłup. Ulgę przynosiło siedzenie pod prysznicem z ciepłą wodą ♥
Na porodówce rodziłam jako jedyna, więc położna była tylko do mojej dyspozycji. Mogła obserwować cały czas co się dzieje przez weneckie lustro siedząc u siebie w dyżurce. 
W samej sali był przyjemny klimat, przygaszone światło, cichutko leciało sobie radio ze stacjami niemieckimi (bo tylko takie łapało) ale za to puszczali nasze ulubione kawałki.
Czas pędził niesamowicie szybko, a ja wykorzystałam chyba wszystkie możliwe sposoby rodzenia jakie są: krzesełko, piłka, itd...
Żebym trochę nabrała sił położna podała mi Dolargan i momentalnie poczułam ulgę.
Odpłynęłam i tylko na KTG mąż widział kiedy miałam skurcze :P

Niestety gdy minęła godzina lek przestał działać i zaczęło się wszystko od nowa...
Na dyżurze w tę noc był bardzo miły lekarz i młoda lekarka. Po badaniu okazało się, że mam 7 cm rozwarcia i skurcze trochę słabsze, więc kolejna dawka oxy, pęcherz płodowy trzeba było przebić.
Kiedy zobaczyłam pielęgniarki z neonatologii, które przyszły przygotować wszystko na powitanie naszej córeczki, wtedy zaczęło do mnie docierać, że to już niedługo, że chwile Ją poznamy!
Poród zaczął się pełną parą, położna Irenka cały czas mnie chwaliła, wspierała, mówiła: "pięknie przesz!" :D - to naprawdę dodawało sił.
Najgorzej było gdy krzyczałam, bo wtedy najmocniej czułam ból, więc starałam się tego nie robić.
Lech cały czas dzielnie stał obok, trzymał za rękę...
Musiałam zostać nacięta.
Najgorsze chwile kiedy usłyszałam, że już widać główkę, a ja nie miałam sił przeć. Wtedy podszedł lekarz, objął mnie za plecy i pomógł...a już po kilku chwilach ujrzałam moją cudowną córeczkę! Pierwszy jej krzyk i moja myśl "gdzie ona się tam mieściła? " :D
Od razu położna położyła Majeczkę na mojej klatce piersiowej a ja nie mogłam nadziwić się jaka ona jest śliczna, cała i zdrowa, jest już tu z nami, to Ona!
Była godzina 5:45, 15 października 2013, wtorek :)
(nie mogę opanować łez gdy to teraz opisuję... )
Mąż dzielnie przeciął pępowinę! :)
Przytulałam ją tak przez dłuższy czas, wpatrywaliśmy się z nią jak w obrazek, mąż płakał jak małe dziecko ze wzruszenia ♥
Po tym czasie panie pielęgniarki mogły już ją spokojnie zabrać aby zmierzyć, zważyć itp.
Waga 3740 g, długa na 56 cm.
Zapytałam położnej ile punktów dostała i usłyszałam: "no jak to ile?! 20/10" :D
Musiałam mieć przeprowadzoną rewizje macicy a potem szycie.
Majka leżała sobie, mrugała oczkami a tatuś, który obdzwonił rodzinkę był przy niej i zagadywał :D
Wiem, że ból był okropny, ale zapomniałam o nim kiedy po wszystkim dano mi Majkę na pierwsze karmienie ♥
To są bezcenne chwile, czułam jak bardzo nas do siebie zbliżyły z Lechem jeszcze mocniej! :)
Wszyscy wyszli z sali i zostawili nas tam we trójkę, żebyśmy trochę odpoczęli, przespali się.
Mąż padł w fotelu i zbierał siły na dalsze godziny, ja przytulając Majkę do swojej piersi nie potrafiłam przestać na nią patrzeć i podziwiać! :)
Około godz. 10:00 mogłam już wrócić na swoją salę.
Położna wiozła mnie w wózku (bo sama bym nie uszła), dumny tatuś niósł na rękach swoją córeczkę ♥
Tak się złożyło, że koleżanka z pokoju własnie wychodziła do domu, więc cała sala była tylko dla mnie przez cały pozostały pobyt w szpitalu.
Miałam ciszę, spokój, Lech mógł siedzieć z nami ile tylko chciał do późna, a Majkę miałam cały czas przy sobie. :)
Do domu miałyśmy wyjść w czwartek, trochę wisiało to pod znakiem zapytania, ponieważ ciut za dużo ubyła na wadze, ale ostatecznie wszystko było w normie i nas wypisali.
Nasz poród (trwał w sumie 13 godzin) - to była dłuuuga droga, ale dla takiego szczęścia warto było przez nią wspólnie przejść ♥


KTG które jeszcze nic nie zapowiadało :D

Majeczka - kilka godzin po przyjściu na świat :)




Widok z okna szpitalnego na mały park  i złota jesień :)




Czytaj dalej
Maj-Ka-Love © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka